Przeczytałem dziś już chyba po raz tysięczny, że Eric Clapton, po okresie CREAM to fleja i miętus.
Że nic nie nagrał dobrego i że był chujowy.
Wypowiedzi te pewnie były kierowane przez ludzi, którzy nigdy nie słuchali tego 'po 1968' albo kretyni powielali wypowiedzi.
Takich samym artykułów, jota w jote, pod innymi nazwiskami jest mnóstwo.
Jako że czasu mało a zaległości i złości wiele napisze o 'po 1968'.
Okres po CREAM nazywam osobiście ' nagranym wielkim jammem'.
Eric Clapton uwielbiał jammować, najlepiej anonimowo.
O anonimowość było, o dziwo, łatwo.
W 1967 Hendrix przyjechał do Anglii zobaczyć Claptona - swego idola.
Pojammowali i gdy wszyscy myśleli ,że Panowie będą się nie cierpieć i rywalizować, było inaczej.
Polubili się i nie była to przyjaźń zwykła ale braterska.
Chodzili po knajpach i barach i jammowali z kim się da.
Jak to jest, wejść do zadymionego klubu w centrum Nowego Jorku, zamówić piwo i patrzeć na Claptona i Hendrixa grających wspólnie Killin Floor?
Nie mam pojęcia ale było grono osób, która to przeżyła, czasami nie wiedząc nawet kogo słuchają.
W tym czasie CREAM przygotowywało Wheels of Fire - przed a właściwie ostatni album i wszyscy trzej członkowie grupy myśleli o własnej działalności.
John Lennon zaproponował wtedy by Clapton wszedł w skład The Beatles...
Beatlesi znali już Claptona bardzo dobrze, jednak image Wielkiej Czwórki nie można było zmienić.
Pewnego popołudnia Clapton odebrał telefon od Georga Harrisona, który poprosił go o pomoc w nagraniu jednej piosenki. Eric wsiadł w samochód i pojechał do studia przy Abbey Road gdzie zastał Beatlesów przygotowanych do nagrania while my guitar gently weeps.
Nie miał swojej gitary więc zabrał Georgowi, a gdy zobaczył miny Paula i Ringa, zmęczonych i wymiętych, zrozumiał że ma jedno podejście.
I za pierwszym podejściem zagrał while my guitar...
Efekty znamy.To jedno z niewielu zdjęć z tej sesji - Clapton odwrócony.
No i nie możemy zapomnieć o John Lennon & Plastic Ono Band.
Kolejny krok to Delaney & Bonnie.
To jedna z lepszych kapel jakie słyszałem i co jest dla mnie najcudowniejsze, to symbol końca lat sześćdziesiątych.
Tutaj powinienem powiedzieć o kolejnym kroku ale cofnę sie do Blind Faith.
Grupa Claptona, Gingera Bakera i młodego Steva Winwooda.
Blind Faith, rozpadło się po pierwszej płycie i powodem były narkotyki ale pozostała jedyna płyta - świetna.
Wracając do Delaney to w grupie tej był świetny perkusista i świetny basista.
Gdy Delaney grał z Claptonem w tourne, nagrywana była właśnie płyta Eric Clapton.
Uważana za kiepską i źle przyjęta przez publiczność była na początku lekką klapą.
A to przez recenzentów i fanów CREAM.
Oczekiwano rocka i długich solówek gdy Clapton pokazał spokój i melodie.
Według mnie to jedna z najlepszych jego płyt a na pewno ulubiona.
Clapton załamany przyjęciem płyty zaczął pogrążać się w narkotykach, i wtedy Jim Gordon, Carl Radle, i Bobby Whitlock z Delaney & Bonnie przyszli do niego z propozycja nowego zespołu.
Mówi się że Derek and Dominos powstało by spopularyzować nową płytę Claptona, ale osobiście w to nie wierzę.
Po pierwsze: Nikt nie kojarzył tego zespołu jako Erica Claptona.
Po drugie: Grali na początku anonimowo, po barach i restauracjach.
Po trzecie: Po co?
Fakt faktem, że Derek był najlepszym składem i zespołem Claptona.
Dziś, w autobiografii mówi że, była to jego najlepsza sekcja rytmiczna - co słychać.
Nagrania live Derek and Dominos uważam za najlepsze ze wszystkich nagrań na żywo.
Zespół nagrał swój repertuar i odbył trasę koncertową dzięki narkotykom - co sami potem potwierdzili.
Rozpadli się podczas nagrania drugiej, nieukończonej, płyty.
Tu nastał koniec pierwszej ery Claptona.
Był rok 1971 i z wyjątkiem koncertu dla Bangladesh zorganizowanym przez Harrisona...
Potem już wszystko było inne.
Ale nie gorsze.
Nagrań z okresu 68-71 jest bardzo mało.
Musze tu kilka zaproponować i obiecuje że nic się na tym nie straci, jeśli poświęci się 10 minut na obejrzenie kilku filmów.
Wyselekcjonowałem takie oto:
Blind Faith i Presence of the Lord na żywo w Hyde Park. TUTAJ
Nagranie o tyle dobre że odgrzebane 2 lata temu i nagrane na DVD.
Ciekawostką jest sama osoba Claptona, uciekającego za zespół, chowającego się za perkusją, z niezadowoloną miną przez cały czas.
Ginger Baker obiecał nie brać heroiny, jednak gdy rozpoczęli koncert Eric spostrzegł obłęd w oczach Bakera i niesamowicie się na niego wkurwił za złamanie słowa.
Derek and Dominos i It's too Late w programie Casha TUTAJ.
To jedyne nagranie tego zespołu jakie można znaleźć w internecie.
Podejrzewam że są jeszcze jakieś ukryte występy ale producenci czekają na odpowiedni czas...
Ja też.
Wypadało by dać jamming Buddy Guy, Eric Clapton & Stephen Stills w Supershow w 1969
Krótki ale cudowny.
No i najciekawsza część na koniec.
Delaney and Bonnie with Eric Clapton 1969. TUTAJ
No i na definitywny koniec diament by nie powiedzieć brylant.
Dzięki mnie utwór ten na youtube.com ma 10000% więcej odwiedzin.
Nie wiem ile razy go oglądałem ale znalazłem go przez przypadek, gdzieś tam głęboko w necie i po obejrzeniu tego 4563 czy 86940 razy (może) utwór ten jest popularny.
To specjał.
Utwór Claptona z pierwszej płyty ale zagrany z Delaney & Bonnies, na żywo.
Piękna piosenka o miłości i cudowne wykonanie.
I don't know why - Delaney & Bonnie with Eric Clpaton