sobota, 7 czerwca 2008

1968 - 1971

Przeczytałem dziś już chyba po raz tysięczny, że Eric Clapton, po okresie CREAM to fleja i miętus.
Że nic nie nagrał dobrego i że był chujowy.

Wypowiedzi te pewnie były kierowane przez ludzi, którzy nigdy nie słuchali tego 'po 1968' albo kretyni powielali wypowiedzi.
Takich samym artykułów, jota w jote, pod innymi nazwiskami jest mnóstwo.

Jako że czasu mało a zaległości i złości wiele napisze o 'po 1968'.

Okres po CREAM nazywam osobiście ' nagranym wielkim jammem'.
Eric Clapton uwielbiał jammować, najlepiej anonimowo.
O anonimowość było, o dziwo, łatwo.
W 1967 Hendrix przyjechał do Anglii zobaczyć Claptona - swego idola.
Pojammowali i gdy wszyscy myśleli ,że Panowie będą się nie cierpieć i rywalizować, było inaczej.
Polubili się i nie była to przyjaźń zwykła ale braterska.
Chodzili po knajpach i barach i jammowali z kim się da.
Jak to jest, wejść do zadymionego klubu w centrum Nowego Jorku, zamówić piwo i patrzeć na Claptona i Hendrixa grających wspólnie Killin Floor?
Nie mam pojęcia ale było grono osób, która to przeżyła, czasami nie wiedząc nawet kogo słuchają.

W tym czasie CREAM przygotowywało Wheels of Fire - przed a właściwie ostatni album i wszyscy trzej członkowie grupy myśleli o własnej działalności.

John Lennon zaproponował wtedy by Clapton wszedł w skład The Beatles...
Beatlesi znali już Claptona bardzo dobrze, jednak image Wielkiej Czwórki nie można było zmienić.
Pewnego popołudnia Clapton odebrał telefon od Georga Harrisona, który poprosił go o pomoc w nagraniu jednej piosenki. Eric wsiadł w samochód i pojechał do studia przy Abbey Road gdzie zastał Beatlesów przygotowanych do nagrania while my guitar gently weeps.
Nie miał swojej gitary więc zabrał Georgowi, a gdy zobaczył miny Paula i Ringa, zmęczonych i wymiętych, zrozumiał że ma jedno podejście.
I za pierwszym podejściem zagrał while my guitar...
Efekty znamy.



To jedno z niewielu zdjęć z tej sesji - Clapton odwrócony.

No i nie możemy zapomnieć o John Lennon & Plastic Ono Band.



Kolejny krok to Delaney & Bonnie.
To jedna z lepszych kapel jakie słyszałem i co jest dla mnie najcudowniejsze, to symbol końca lat sześćdziesiątych.

Płytę Delaney & Bonnie & Friends polecam każdemu.
To nagranie na żywo, podczas tourne z Erickiem Claptonem którego najlepiej się słucha podczas malowania ściany farbą gruntową.

Tutaj powinienem powiedzieć o kolejnym kroku ale cofnę sie do Blind Faith.



Grupa Claptona, Gingera Bakera i młodego Steva Winwooda.





Blind Faith, rozpadło się po pierwszej płycie i powodem były narkotyki ale pozostała jedyna płyta - świetna.

Wracając do Delaney to w grupie tej był świetny perkusista i świetny basista.
Gdy Delaney grał z Claptonem w tourne, nagrywana była właśnie płyta Eric Clapton.
Uważana za kiepską i źle przyjęta przez publiczność była na początku lekką klapą.
A to przez recenzentów i fanów CREAM.
Oczekiwano rocka i długich solówek gdy Clapton pokazał spokój i melodie.
Według mnie to jedna z najlepszych jego płyt a na pewno ulubiona.

Clapton załamany przyjęciem płyty zaczął pogrążać się w narkotykach, i wtedy Jim Gordon, Carl Radle, i Bobby Whitlock z Delaney & Bonnie przyszli do niego z propozycja nowego zespołu.
Mówi się że Derek and Dominos powstało by spopularyzować nową płytę Claptona, ale osobiście w to nie wierzę.
Po pierwsze: Nikt nie kojarzył tego zespołu jako Erica Claptona.
Po drugie: Grali na początku anonimowo, po barach i restauracjach.
Po trzecie: Po co?


Fakt faktem, że Derek był najlepszym składem i zespołem Claptona.
Dziś, w autobiografii mówi że, była to jego najlepsza sekcja rytmiczna - co słychać.
Nagrania live Derek and Dominos uważam za najlepsze ze wszystkich nagrań na żywo.

Zespół nagrał swój repertuar i odbył trasę koncertową dzięki narkotykom - co sami potem potwierdzili.
Rozpadli się podczas nagrania drugiej, nieukończonej, płyty.

Tu nastał koniec pierwszej ery Claptona.

Był rok 1971 i z wyjątkiem koncertu dla Bangladesh zorganizowanym przez Harrisona...

...nigdzie do 1973 roku nie wystąpił.


Potem już wszystko było inne.

Ale nie gorsze.

Nagrań z okresu 68-71 jest bardzo mało.
Musze tu kilka zaproponować i obiecuje że nic się na tym nie straci, jeśli poświęci się 10 minut na obejrzenie kilku filmów.

Wyselekcjonowałem takie oto:

Blind Faith i Presence of the Lord na żywo w Hyde Park. TUTAJ
Nagranie o tyle dobre że odgrzebane 2 lata temu i nagrane na DVD.
Ciekawostką jest sama osoba Claptona, uciekającego za zespół, chowającego się za perkusją, z niezadowoloną miną przez cały czas.
Ginger Baker obiecał nie brać heroiny, jednak gdy rozpoczęli koncert Eric spostrzegł obłęd w oczach Bakera i niesamowicie się na niego wkurwił za złamanie słowa.

Derek and Dominos i It's too Late w programie Casha TUTAJ.
To jedyne nagranie tego zespołu jakie można znaleźć w internecie.
Podejrzewam że są jeszcze jakieś ukryte występy ale producenci czekają na odpowiedni czas...
Ja też.

Wypadało by dać jamming Buddy Guy, Eric Clapton & Stephen Stills w Supershow w 1969
Krótki ale cudowny.

No i najciekawsza część na koniec.
Delaney and Bonnie with Eric Clapton 1969. TUTAJ

No i na definitywny koniec diament by nie powiedzieć brylant.
Dzięki mnie utwór ten na youtube.com ma 10000% więcej odwiedzin.
Nie wiem ile razy go oglądałem ale znalazłem go przez przypadek, gdzieś tam głęboko w necie i po obejrzeniu tego 4563 czy 86940 razy (może) utwór ten jest popularny.
To specjał.
Utwór Claptona z pierwszej płyty ale zagrany z Delaney & Bonnies, na żywo.
Piękna piosenka o miłości i cudowne wykonanie.
I don't know why - Delaney & Bonnie with Eric Clpaton







Arabski czar plaż

Mam ochotę oraz powód by napisać znów o kraju, w którym asfalt przy 30 stopniach się nie rozpływa a środki przeciwbólowe jak PanAdolf są dostępne tylko na recepte.
Czyli o Szwecji.
Pisać o tym, jak to ludzie myślą że jest zagranicą łatwo...przyjemnie...nie ma sensu.

Bo łatwo i przyjemnie to jest w Szwecji szwedom, w norwegii norwegom a w islandii psychopatom.

No ja miałem i niestety mam, niedaleko siebie kolegę, który myśli podobnie jak większość 'nierobów i koniowałów i czeka aż król szwedzki mu 'socjal' do domu przyniesie.

Postaram się teraz tu, przedstawić i ukazać jak jest i dlaczego tak jest.
A łatwo nie jest.

Powodem jest, jak wspomniałem na początku, pochodzenie i paszport.
Oba muszą być szwedzkie.


Weźmy się więc za porównanie.
Na podstawie spędzania wolnego czasu podczas lata.

Zapraszam na plaże....

Angered.
Słowem przedwstępu, Angered to dzielnica blokowa. Bloki czteropietrowe, dużoformatowe, z małymi ogródkami i kilkoma lokalnymi sklepami.
Uważana jest za dzielnice Goteborga ale ja, mieszkając w samym centrum mam, tam 20 kilometrów.
Jedzie sie autostradą, drogą szybkiego ruchu, mija się lasy i oczyszczalnie ścieków.
Jak już się myśli że się jest pod Rejkiawik to pojawiają się pierwsze zarysy Angered.
Tam właśnie, między blokami zaparkowałem z kompanami samochód i ruszyłem do mieszkania naszego kolegi.
Ma na imię Daniel, my mówimy na niego LOKI, a miejscowi 'Biały'.
Daniel bo ma tak na imię.
Loki bo to szedzki bożek żartów.
A Biały bo jest jedynym białym w bloku.

5 minut drogi od domu Lokiego znajduje się przepiękne jezioro.
I to był nasz cel podróży a także temat reportażu poniżej.

Zapraszam.









Jak widać miejsce rzeczywiście ładne.
I jak widać również, spotykają się tam kobiety ze szmatami na łbach, pierdolnięte arabusy w pontonach przygotowujące sie do ataku na statek floty USA, rosyjscy mafiozi z nożem przy szyji oraz Cezary Pazura.

Tak więc do plaża w Angered otrzymuje poniższy symbol:



Dzielnice arabów i obcokrajowców zostawmy już w spokoju i pojedźmy tam, gdzie wypoczywają średniozamożni szwedzi.

Hult i Askim to dzielnice nadmorskie - willowe.
To na Hult właśnie jest plaża, będąca celem naszej podróży.


Jest inaczej od samego początku.
Kilku afganów w szmatach na ryjach oddelegowano poza teren plaży, murzynów pod drzewa, a grono Polaków jakimś cudem wślizgnęło się do środka.
Jest też prysznic i bufet.
Są miejsca do parkowania i boisko do piłki plażowej.
Jest wypożyczalnia sprzętu wodnego i zakaz patroszenia niewiernych.
Zamiast obowiązkowych worków na śmieci na twarzach , wynalazek stulecia, lepszy od Coca Coli - topless.

Krótki reportage:


















Tak, tak...wiem.
Jest ładnie.
Ładna okolica.
Tak jakoś zrobiłem te zdjęcia bo mi innych nie chciał komputer przyjąć bo 'transfer tu kiepski' mam drodzy Kochani.
I nawet ten sam ruski mafiozo się trafił.

Czas zakończyć ten wpis bo wnioski sami sobie wyciągniecie i także sami powinniście dojść do wniosków na temat segregacji ludności w szwecji.

A więc:

Angered :

Hult:



PS: Wszystkim napalonym na szwedki oznajmiam: Jak za młodu ładne , tak po czterdziestce...






No dość seksu, plaż i arabskich samobójców, życzę miłego dnia i na koniec dwa niepozorne odbiegające od tematu zdjęcia, oczywiście mojego autorstwa, pod tytułem 'Małża' oraz 'wieprzowina'.