poniedziałek, 3 grudnia 2007

Występują.... w filmie Dark Passage

Kolejny cykl czas zacząć.

Nie będzie to coś całkiem nowatorskiego czy innowacyjnego.
Nie będzie to nic zaskakującego bo mowa będzie o kinie i filmach.
Recenzje, opisy, ciekawe ujęcia, dialogi..

Cykl nazwę posiada, a mianowicie : WYSTĘPUJĄ, i napewno będzie należał do działu CIPY.
CIPA czyli Ciekawe I Perwersyjne Artykuły, to dział zajmujący się kulturą, kinem, lokalami, teatrem (choć nie oszukujmy się że tam pójdę), poezją i takimi tam.
Choćby taki Kacyk, należy i podlega CIPIE.

No to słowa wstępu mamy za sobą.

Wyobraźcie sobie że jest właśnie rok 1947…
Wyobraźcie sobie że jesteście kobietą lub gejem...

W roku 1947 nie było jeszcze takich magazynów jak KINOMANIAK czy FILM.
O tym co dzieje się w kinie, co grają nasi ulubieni aktorzy, co będzie podbijać nasze serca w kolejnym sezonie, dowiadywało się wtedy z kronik filmowych.
Ja osobiście uwielbiam kroniki filmowe i żałuję bardzo, że przed seansem kinowym otrzymuje porcje reklam Philipsa, batonów MARS czy nowego Fiata, a nie oglądam materiału Polskich Kronik Filmowych.

Jeśli bylibyście na początku roku 47’ w kinie to na pewno nie ominęła by Was reklama, filmu pod tytułem Dark Passage.


Powiedziałem na początku o kobietach i gejach… no cóż.
Wyobraźcie sobie to, bowiem w filmie Dark Passage zagrał, nikt inny, jak sam Humphrey Bogart. Łamacz serc w różnym wieku, różnej maści i różnej płci.

Tak właśnie.

W roku 1947 w kinach panował Dark Passage. i Humprhey Bogart. Zasiądzcie więc wygodnie w waszych fotelach i przenieście się o sześćdziesiąt lat wstecz na spocone połacie San Francisco.

Film zaczyna się typowo dla filmów z lat 45/50. Ówcześni scenarzyści wybierali dwie drogi do wstępu dla filmu sensacyjnego. Albo wszystko zaczyna się spokojnie, acz nie powoli, do biura detektywa wchodzi tajemniczy dżentelmen i prosi o pomoc, detektyw podejmuje się nowego zadania, nudnego na pierwszy rzut oka, a pięć minut później klient ginie z rąk zamaskowanego mordercy. No i mamy początek filmu. Akcja nabiera szybko tempa, a nudne życie detektywa przeistacza się w zuchwałą i morderczą grę z bezwzględnym mordercą.
Drugi sposób: Od pierwszych ujęć widzimy uciekającego faceta, skrywającego się napastnika lub przerażonego stróża składającego zeznania przed oficerem amerykańskiej policji.

W Dark Passage został zastosowany ten drugi rodzaj wstępu.

Z więzienia San Quentin wyjeżdża ciężarówka z beczkami. W jednej z nich siedzi ukryty Vincent Perry, skazany na dożywocie za zabójstwo swojej żony.
Vincent ma bardzo mało czasu.
Wie, że za chwil kilka, strażnicy zorientują się o jego zniknięciu i zostaną zaalarmowane wszystkie posterunki policji.
Gdy beczka nieszczęśliwym (jak się wydaje) trafem spada z ciężarówki, Vincent podejmuje się krótkiej ucieczki na własnych nogach. Jego jedyną szansą jest autostop – o czym powiadamia nas sam bohater, czy też podmiot liryczny.

Od tego momentu poznajemy większość obsady filmu.
Vincent zatrzymuje samochód i poznaje Bakera.

Facetowi od razu z mordy źle patrzy. Skurwiel jak nic.
Za ciekawość dostaje w mordę a Vincent pożycza od niego buty.
To oznacza że, czas już przedstawić kolejną postać.

To Irene Jansen.
To ona ratuje tyłek Vincentowi i nastawia przy tym swój.

Wszystkich pewnie zastanawia co z tym Bogartem?
A no nic.
Na razie nie mamy Bogata.
Ale za to mamy sposobność obejrzenia kadrów i ujęć tak innowacyjnych jak bezingerencyjna lewatywa.

Możemy przez to wejść w skórę Vinca, i widzieć, co on widzi gdy goli brodę, wyrzuca śmieci czy zapala papierosa.

W kinie lat czterdziestych, nie zobaczycie wielu aktorów i wielu postaci.
To kino proste i za to je kocham.
Ale jeśli sądzicie że Baker, Irene i Wy w skórze Vinca to wszystko, to jesteście w błędzie.
Mamy kolejne postacie.

Magde. Z pyska jej źle patrzy, nie? Podobna do Bakera.
Madge jest tak silną postacią, tak charakterystyczną i wyrazistą, iż wyrabiamy sobie o niej zdanie po dwóch sekundach.

To Sam. Moja ulubiona postać w filmie. Miły koleś. Jeździ taksówką.
Rozpoznał Vinca ale pary z pyska nie puścił bo to dobry facet i najbardziej samotny taksówkarz świata. Mógłby zostać moim kumplem.
Vincent nie miał wielu przyjaciół. Był szorstkim facetem i nie widział potrzeby w poszerzaniu kręgu znajomości poza Georga.Oto i on.

Obojgu marzyło się by pojechać do Ameryki południowej i tam grać na trąbce.

Najbardziej intrygującą sceną w całym filmie jest oczywiście gabinet doktora Waltera Coleya.


To Sam, samotny taksówkarz, zabrał Vinca do doc’a.

To specjalista od chirurgii plastycznej.
Doktorek podbił oczywiście moje serce.
Zaciągał się papierosem i opowiadał z ironicznych uśmieszkiem :
‘Widziałeś kiedyś spaprane operacje plastyczne? Gdybym kogoś nie lubił, Mógłbym załatwić go na całe życie. Mógłbym zrobić z niego buldoga albo małpę.’
Żaden tam szarlatan - jak mawiał Sam – ale prawdziwy specjalista.

Po wizycie u doktora Watera Coleya pojawia się pierwszy raz Humphrey Bogart.


No, ale dalej nie będę opowiadać.
Film warto obejrzeć.
Dla mnie jest to film ważny z kilku powodów, ale przede wszystkim dlatego, że jest stary i gra w nim Bogart.
Tak jak kina lat czterdziestych czy trzydziestych, nie da się w żaden sposób porównać do współczesnego kina, tak Humphreya do żadnego współczesnego aktora.
To i to, miało coś w sobie.

W Dark Passage możemy znaleźć dla siebie ulubioną scenę, co nie jest łatwe we współczesnym kinie. Możemy obejrzeć superprodukcję Troję, z tysiącem superefektów, możemy wyjść pod ogromnym wrażeniem z kina, ale nie jesteśmy zapamiętać tej jednej ulubionej sceny. I tak zapominamy film.
Dla mnie ulubioną sceną w Dark Passage jest scena w taksówce.


Klasyk!
Ciemna, ukryta w cieniu osoba pasażera, typowy amerykański kierowca… oh..oh…

Temu wszystkiemu, w filmie, smaku dodają te rzeczy, które teraz, z racji czasu, są inne, lub ich nie ma.
Po pierwsze:



Częstowanie papierosem.
Wtedy częstując kogoś papierosem wyrażało się chęć pomocy, wsparcia, był to koleżeński gest, gest litości, przyjaźni. Po za tym papierosy były w miękkiej paczce, były bez filtra, i nie było złośliwych kampanii antynikotynowych.

Po drugie:

Tu widzimy ulice San Francisco i taksówkę Sama.
Samochody były nieskomplikowane, wygodne i piękne. Miasto było schludne i jedyną formą reklamy były neony i schludne plakaty. Wtedy nie reklamowano byle ścierwa.


Po trzecie:



Tu mamy Georga, którego poznaliśmy wcześniej.
Georg proponuje drinka koedze. Zaprasza go do środka i mówi : ‘zrobić Ci drinka?’
Nalewa mu szklaneczkę szkockiej i daje koledze.
Teraz zaproponować komuś driniacha to przecież trzeba wiedzieć jaki on lubi, zapytać się o preferencje, spojrzeć na zegarek czy nie za wcześnie, zapytać czy jest gość autem….o Jezu.
A zaproponować taką szkocką?
Szkocka!? Co za snob!
A tak wogólę, to alkohol czterdziestoprocentowy!
Koleś ma problemy z piciem!

I po czwarte:


Czy ktoś się tu śpieszy? Czy wszędzie walają się reklamy, reklamówki, papierki po czekoladach i plakaty wyborcze? Facet po lewej czyta gazetę w mieście – tak po prostu.
Tramwaje wyglądają świetnie, ludzie noszą kapelusze, garnitury i nie ma korków.

Po piąte:

Szafa grająca. Nie Radio Zet. Nie RMF fm.....ale szafa grająca z przebojami klasyki swingu.

Ale dość już melancholii.
Mroczne Przejście gwarantuje nam to co lubimy najbardziej, w idealnych proporcjach.

Miłość.



Spadające ciała.

Ucieczki po dachach, schodami przeciwpożarowymi, drabinkami....


Reasumując: Klasyka kina czarnobiałego, z super duetem w rolach głównych, super muzyką i nadzieją, że skoro kiedyś było miło, to może i jeszcze kiedyś będzie?
Chociaż, na pewno już nie tak samo.
Dlatego zapraszam do oglądania i zastanowienia się nad tym, ile radości daje Wam wysyłanie sms'a, ile w tym romantyzmu i jak genialnie by było, gdybyśmy znów mogli tak jak Bogart...
...zadzwonić do kogoś z budki i powiedzieć, że się tęskniło.



PS: W tym artykule, zastosowałem szczwaną zasadę powtórzeń.
Napisałem tytuł Dark Passage, tyle razy, że napewno tę nazwę zapamiętacie.

Pozdrawiam
Parasol de Noir