wtorek, 4 grudnia 2007

O komunikacji miejskiej.

To, że komunikacja i transport ogólnie, w Cesarsko Królewskim Krakowie Mieście Najświętszego Franciszka Józefa, jest fatalny, nie trzeba nikogo przekonywać.

A przynajmniej tych co tu byli.

Jazda tramwajem jest niesamowicie…oryginalna.
Szukałem słowa….chciałem użyć określenia wkurwiająca, wnerwiająca, pierdolnięta…ale dałem słowo oryginalna by nie dać się ponieść emocjom.

Taki na przykład tramwaj.
Tramwaj to cudowny wynalazek wymyślony już dawno, dawno temu.
Na przemyślenia o istocie tramwajów, nakłoniła mnie pewna wspominka.

Wspominka z imprezy, na jakiej miałem przyjemność być.
110 lat tramwajów elektrycznych w Stettinie / Szczecinie.
Każdy na samym początku, otrzymał od organizatorów spotkania, kartkę.
Była to mała broszura informacyjna dotycząca historii szczecińskich tramwajów, tramwajów samych w sobie, tras przejazdów, modyfikacji.

Z tej kartki można było dowiedzieć się np. że tramwaj powstał między innymi dlatego, by usprawnić ruch. Ten pojazd szynowy na początku ciągnięty był przez konie.

Potem napędzany elektrycznością, miał mieć taką przewagę nad autobusami, że nie stał by w korkach.

Tramwaj chrzani korki. Natężenie ruchu. Przecież ma swój pas!

Otóż w Krakowie jest inaczej.
Już po głębszym zastanowieniu się nad istotą tramwaju, możemy dojść do powyższych wniosków. Jeśli nie zastanawiamy się nad tym, to nawet ta mała karteczka może nas uświadomić, że coś jest nie tak.

Tramwaje krakowskie łamią tę zasadę i stoją w korkach.

Ba!
Stoją w korkach, są niepunktualne, przepełnione - czasami w ogóle puste, a jak jadą, to jeden za drugim, pozostawiając później piętnastominutową przerwę.
Nie wiem w ogóle po co są tu tramwaje.

Jazda tramwajem jest przecież przyjemnością!
Powinna być!

Ale nie tu.

Pamiętam jak dziś, gdy pracowałem w Trzeszczynie, pod Szczecinem.
Jeździło się wtedy 103, 9, 1, 60, 53…oj wiele tego było. Różne kombinacje by dotrzeć do domu.
Kiedy kończyło się pracę o 15:00, wsiadało się do autobusu linii 103 o 15:13,potem do tramwaju linii 1 o 15:34, do 60 o….. itd…itd.

Zawsze tak samo.
Ba!
Nawet jak miałem jechać jedynką do samego centrum to zawsze byłem na czas.
Co do jebanej minuty.

Ale nie tu.

Przecież to Kraków i tu wszystko musi być inne, oryginalne, archaiczne.
Pierdolnięte.
Najbardziej zabawne są jednak wypowiedzi prezydenta miasta i innych debili z UM o tym całym burdelu.
Zawsze kończy się gadka na : tak już musi być.
Jakie to fantastyczne!
No i te nowe tramwaje!

Nie rozumiem.
Myślą że jak dadzą nowe niebieskie tramwaje to ludzie będą przymykać oczy na opóźnienia.

Ja tam wole moje ukochane szczecińskie ‘stopiątki’, ‘helmuty’.
Są punktualne.
Te debile z krakowskiego magistratu powinny pojechać na szkolenie do Wrocławia, Szczecina…i popatrzeć co robić by miasto było dla ludzi.

Autobusem też jechałem.
Czekałem 17 minut, bo trzy na godzinę to tutaj norma w kursowaniu, a gdy już wsiadłem, a właściwie wcisnąłem się pod Akademią Pedagogiczną do tego małego ‘czegoś’, co nazywają autobusem, to myślałem że w końcu mam spokój.
Jechałem autobusem, mimo że jest kurwesko drogi, bo padał deszcz…śnieg…wiał wiatr a najbliższy sklep ‘nieżabka’ jest oddalony o kilka kilometrów od mego domostwa.

To był mój błąd.
Praktycznie autobus stał.
To nawet ciężko nazwać korkiem.
To żenada.
Gdy dotarłem na miejsce, okazało się że piechotą było by szybciej.
Wracałem, mimo ciężarów, z przysłowiowego buta.

Napisałbym o metrze – rzeczy normalnej w dużych miastach Europy, ale nie napisze.
Bo go nie ma. I nigdy nie będzie.
A i tak mam to gdzieś bo żyć tu nie chce i nie będę.

To został jeszcze, jeden, ostatni, ostatni, ostatni rodzaj komunikacji.
Komunikacja nocna.
Przyznaje, że jeszcze nie miałem okazji.
Osobiście mam dobre wspomnienia co do ‘nocnych’.
Zawsze się nimi wracało do domu z licznych imprez.

Wtedy na Przyjaciół Żołnierza kursowała 513.
Wsiadało się pod Barem Ekstra lub pod Cepelią i mknęło wśród wielkopłytowców alei Wyzwolenia, secesyjnych kamienic byłego Roosvelta, zawijało się kilka wiraży wokół Kołłątaja, przecinało Nieckę niebuszewską w ekspresowym tempie i już wspinamy się pod Warcisława.

No ale to nie teraz i nie tu.

O nocnych w Krakowie czytałem kilka artykulików, ale na własnej dupie tego nie wypróbowałem.
Mam nadzieję, że nie będę miał zbyt wielu sytuacji, kiedy będę zmuszony do skorzystania z tutejszych nocnych, a to za sprawą tego czego się domyślałem i tego co zobaczyłem tutaj.

http://pl.youtube.com/watch?v=5cv5hrMqPxg

a tutaj dają w lepszej rozdzielczości: http://rapidshare.com/files/73645676/linie_nocne.avi

Dobre.

Kawał dobrej roboty i wznoszę za tę grupę toast.
Pokazują jak jest w nocy tym co nie jeżdżą nocnymi, pokazują jak jest tym co w ogóle nie jeżdżą i pokazują w końcu jak jest tym, co jeszcze nie jeździli, bo w Krakowie nie byli.
Ale dla mnie najważniejsze w tym jest to, że dali mi nadzieje, że nie wszyscy mają w dupie całą tę sytuację. Są ludzie, chcący normalności.

Z racji wykształcenia znam się trochę na budżetach miasta, ich organizacji i pokrewnych.
Nie znam natomiast kwot jakie otrzymuje Kraków z budżetu państwowego, jak dzielą kasę panowie i panie w magistracie, ile jest dotacji z Unii ect..ect.

Nie chce chyba znać tych danych bo tylko załamałbym się jeszcze bardziej.
Wolę niewiedze.

Wiem, że to jest chore i to bardzo.
Ale wiem także, że tutaj zabytki, secesyjne kamienice, rynek główny, UJ, i setki instytucji samorządowych są najważniejsze.
Ja nic tu nie zdziałam, także, jeśli macie ochotę przejechać się tramwajem i być na czas to zapraszam do Szczecina.

Jeśli chcecie się przejechać autobusem to również zapraszam.
Nie dziwię się już w ogóle, że Kraków mimo swej ‘świetności’ i ‘cudowności’ nie ma np. sedina.pl Bo by coś takiego stworzyć, muszą być mieszkańcy którzy kochają swe miasto, którzy mimo tylko 62 lat polskiej administracji są z nim bardzo związani i szukają tego miasta przeszłości. Daję rękę że nie ma żadnego innego polskiego miasta z takim archiwum i to zdjęć przedwojennych.

Szczecińskie Towarzystwo Przyjaciół Komunikacji Miejskiej też bije Kraków.

Szkoda nawet walkę rozpoczynać.

Ale tak jest, bo ludzie traktują Kraków jak pospolitą, portową dziwkę.

Ciężko by było inaczej.