O piosence pisać można różnie, bo od serca, laboratoryjnie, interpretacyjnie, zuchwale, lub z góry będąc przeświadczonym.
Mógłbym napisać o wielu utworach, ale dziś wybrałem jeden, jedyny utwór i to z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, że to genialny utwór. Bezbłędna kompozycja. Idealne połączenie wszystkiego.
Po drugie, dlatego że ten utwór nigdy nie słyszałem w radio, nie wspominając o telewizji.
Po trzecie jest mi tak bliski jak Marlboro Lighty i niebieskie jeansy.
O zespole CREAM można pisać godzinami.
Przynajmniej ja bym tak mógł.
Nie będę dlatego się rozpisywać tylko dla tych co nie wiedzą nabazgrze kilka słów o CREAM, drogą wstępu oczywiście.
To trio, powstałe w latach sześćdziesiątych, którego twórczość poprowadziła za rękę kolejne zespoły, trio które stworzyło kanony w muzyce, trio które do dziś i na zawsze będzie miało ogromny wpływ na muzykę. Amen.
Grupę tworzył Ginger Baker – świetny, otwarty na nowe pomysły i doświadczony perkusista.
Jack Bruce – muzyk wszechstronny, doskonały kompozytor, autor tekstów, i w końcu cudowny basista z bogatym CV, i samolub o olbrzymim ego.
Oraz… Eric Clapton.
Dorobek CREAM, mimo krótkiego żywota, był niezmiernie obfity.
Gdy CREAM zrewolucjonizowało ówczesną scenę muzyczną ich blues-rockiem, a świat na kolanach przyjmował płody tych nowatorów – geniuszy, CREAM wydał płytę ‘Disraeli Gears’.
O płycie nic nie będę pisać, bo to nie czas na to.
Więc…
Usłyszałem tę piosenkę po raz pierwszy będąc w Norwegii.
Któregoś razu, załadowana została na mojego obdrapanego ipoda ta płyta, i od razu zabrałem się do przesłuchiwania.
Po kilku przesłuchaniach już wiedziałem.
Jest tam coś, co rzuca mnie na kolana, i tym czymś jest Wolrd of Pain.
Piosenka jest spokojna, niezwykle spokojna, zaczyna się od razu od śpiewu Erica i podkładu Jego Fendera.
To nawet nie śpiew. To głos bardziej przypominający opowieść z nutką melodii. Bardzo pięknej z resztą.
Po kilku słowach pojawia się głos Jacka, w jego oryginalnym cienkim sopraniku, jak to mówię.
Po tej porcji Jacka, mamy przecudowny duet Clapton/Bruce, w lekkiej i małopoważnej zwrotce refrenowej.
Potem znów Eric.
Jego głos, na słuchacza działa jak pierwszy papieros po długim odpuście, przy czarnej kawie i tabliczce mlecznej czekolady. Czysty, jak woda w górskich potokach, uspokaja nas.
Ale przy tym działa na nas jak napój Tiger z wyciągiem z jąder bawoła argentyńskiego, na porannym kacu.
Tutaj muszę się wtrącić sam sobie.
Opisując piosenkę powinno się ją chyba opisać ze szczegółami, opowiedzieć o każdej linii, o basie, o gitarze, o pohukiwaniu chórków czy drapaniu grzebienia ale tego nie zrobię.
Czasami się to przydaję – nie zaprzeczam – ale nie zawsze.
Czasami z piosenką jest jak z bajką, kreskówką.
Na przykład Gumisie.
Można powiedzieć, że to opowieść o gromadce śmiesznych misiów posiadających przepis na sok z gumijagód, stawiających czoła różnym ciekawym przygodom.
Można także powiedzieć, że to fikcja. To tylko twór ludzkiej wyobraźni, przełożony na kartkę papieru. Te kilka kresek jest potem pokolorowanych, a następnie sfilmowane w dużej prędkości co sprawia wrażenie ruchu. Należałoby jeszcze dodać że robione jest to dla pieniędzy a nie ku radości maluchów.
Tak więc powiem tylko, że w utworze World of Pain, słychać bas, perkusję, gitarę podkładową oraz wstawki gitary podłączonej do tzw. ‘kaczki’.
Nie wiem co jest w tym kawałku co tak przyciąga.
Jest na pewno inny ale zarazem bardzo w stylu CREAM.
Jest prosty ale słuchać go można w kółko Macieju.
Słów kilka jeszcze o słowach.
Tę piosenkę mimo, że słuchałem około 400 razy lub więcej, to do przed wczoraj nie wiedziałem o czym jest tekst.
Nie aby był niewyraźny czy skomplikowany – po prostu nigdy mi nie przyszło do glowy by go tłumaczyć.
Znałem tylko urywki a przedstawiały się one tak:
‘za moim oknem jest drzewo…tylko dla mnie….świat bólu….nie zapominaj..’
To wszystko co wiem.
I to mi się podoba najbardziej.
A że jestem w świetnym humorze to mały prezencik od parasola PREZENT
Na sam koniec tego wywodu muszę powiedzieć jedną rzecz.
Jeśli ktoś myśli, że istnieje dobry i obiektywny THE BEST OF.. to proszę o przesłanie mi nazwy tego zespołu.
Dla mnie THE BEST OF CREAM było świetną składanką, jednak nie znalazł się na niej World of Pain.
Nie ma THE BEST OF idealnego, ani nawet zbliżonego do ideału.
PS: Kto nie zna CREAM nie ma prawa mówić, że się zna na muzyce. To Chopin, Beethoven lub Mozart XX wieku. Ja nie mam płyt tych Panów od muzyki klasycznej ale o nich słyszałem a nawet ich rozpoznaje. Jeśli ktoś wie jak wygląda 911 Carrera i słyszał o 928 Boxter to NIE JEST ZNAWCĄ MARKI PORSCHE DO CHUJA PANA!!!
STRZEŻCIE SIĘ jebaki leśnie, marmoladowe gównojady i niziołkowate dupozrosty.