Porównań życia do czegoś tam słyszałem już wiele.
Życie jest jak papier toaletowy, jak studnia, jak coś tam.
Ja mam swoją wizję.Rzecz jasna bardzo własną i nie przeznaczoną dla ogółu.
A wpadłem na nią jadąc dziś w nocy pociągiem 'Przemyślanin' z krakowa do Szczecina.
Życie jest jak jazda kolejką albo poprostu jak kolejka.
Oto życie:
Wszystkie części są moje.
Siadam nad tym pudłem i zaczynam składać.
Na początku mamy kółko i zasuwającą po nim kolejkę.
To początek życia.
Potem, wraz z postępem czasu dokupujemy sobie inne wagoniki, miniaturowe drzewa, znaki, lampy, kilka krów wędrujących po środku naszego okręgu...
Następuje nagle taki dzień kiedy myślimy sobie:
a może by rozbudować ten tor?
I robimy to.
Z naszego kółka powstaje ósemka lub jakiś inny kształt, dochodzą większe ilości wypasanych krów przy torach, pierwsze postacie, miniaturowy samochód listonosza Pata mknący wzdłuż torów nowo wybudowaną drogą dla samochodów..
Wciąż rozbudowujemy nasze tory.
Siadamy przy naszym torze i myślami mkniemy tym małym pociągiem po tych torach.
Tak jest z życiem.
Czasami trzeba lub się chce gdzieś pojechać. Dalej niż ta nasza ósemka czy też kółko.
Ale jest jedna ważna rzecz. Najważniejsza.
Oto i ona:To rodzimy dworzec.
Moja zajezdnia.
Jakbyśmy nie kombinowali z naszym parowozem, jak byśmy nim nie kierowali, to zawsze przejedziemy przez naszą rodzimą zajezdnie, nasz rodzimy dworzec.
Jak już pojeździmy i pooglądamy wszystko co wokół nas jest, następuje czas ostoi.
Wracamy na nasz dworzec i tam siedząc przy kawie w dworcowej kawiarni z listonoszem, paląc papierosa ze Starym Henrym przy jeszcze starszej parowozowni czy przechadzając się po polu przyległym do dworca, myślimy o tych naszych podróżach i jesteśmy szczęśliwi że jesteśmy już w domu a podróże pamiętamy.
Nie wiem czy to wogóle ma jakiś sens ale chyba tak.
Dziś rano wróciłem z resztą bambetli z krakowa, zostawiłem wszystko na West Endzie, pojechałem po zestaw Młodego Aryjczyka do Kurnika dla Młodszego Parasola, i siedzę teraz przed komputerem na Książąt Pomorskich.
Mam mnóstwo zdjęć ale nie ma na to czasu.
Moja kolejka w środę wyrusza w ostatnią mam nadzieje tak długą podróż.
Goteborg.Co będzie?
Tego nie wiem.
Ile tego będzie?
Mam nadzieje że 90 dni.
Co potem?
Rodzima stacja.
Mam nadzieje że gdy wrócę, Wy, listonosze, pastuchy krów, kolejarze, sprzedawcy warzyw na pobliskim stoisku, będziecie tu na mnie czekali.
niedziela, 13 stycznia 2008
Życie jak kolejka elektryczna
Autor:
Czarny Parasol
o
11:11
Etykiety: PKP, życie jest jak kolej
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ma się rozumieć!
Resistance!
Prześlij komentarz