Godzina 20:00.
Wczoraj.
A piszę dziś.
Schodząc klatką schodową spotkałem chińską rodzinę, której jedna członkinia powiedziała mi dbbbryy wiczórrr, a ja odpowiedziałem z wielkim uśmiechem dobry wieczór.
Jakie miłe żółte stworzonko, pomyślałem złośliwie ale oczywiście bardzo mi się to spodobało.
Włączyłem kolejny odcinek Wojny Orłów Toma Clansiego i ruszyłem ku żabce.
Pod żabką zazwyczaj nie ma nikogo – widać sklep wzorowany na osiedlu gdzie stoi.
Dziś było inaczej.
Stał pewien człowiek w łachmanach. Na sobie miał sweter, na to naciągnięty jakiś kubrak a wszystko wieńczyła kurtka typu prochowiec. Jedną rękę trzymał w kieszeni ściągając w ten sposób swój płaszcz ku ziemi, a drugą trzymał za plecami ściskając butelkę nalewki porzeczkowej. Przed nim stał drugi. Tak jak ten pierwszy był bardzo zarażony promilami i mógłby udawać pijanego detektywa Kolombo, tak ten drugi stał wyprostowany. Miał na sobie trzy swetry, mały plecak a połowę oczu zakrywała wełniana czapka odznaczająca się na jego postaci niczym iglica na Pałacu Kultury i Nauki.
Zaczepił mnie ten drugi, prosząc o grosz.
Zawsze takie rozmowy przebiegają tak samo, jednak ta potoczyła się inaczej niż zawsze.
Facet powiedział: Przepraszam, wspomógłby pan groszem? Ja z pod Szczecina jestem.
Odpowiedziałem od razu, prosząc o powtórzenie bo sytuacja i pytanie zdało mi się dziwne.
Zastanawiałem się czy on powiedział Szczecin.
Powiedział bo powtórzył to jeszcze trzy razy.
Pierwsza myśl to skąd ten człowiek wie że jestem ze Szczecina?
Druga : Wcale nie wie ty durniu, że jesteś ze Szczecina, tylko mówi o sobie.
To skąd wiedział żeby tak powiedzieć?
Nie wiedział ty debilu, po prostu tak jest.
Kupiłem paczkę papierosów i dałem mu 2,5 pln.
Co to jest 2,5 tutaj?
Bydło wydaje 20 za dwie filiżanki śmierdzącej kawy by poczuć się przez 10 minut jak arystokrata a moje 2,5 pomoże przetrwać mu noc.
Znał Szczecin bo zapytałem go o dwie ulice, no i pokazał mi dowód, chociaż nie chciałem tego.
Wiedział że jestem nie stąd jeszcze przed tą rozmową o miejscu zamieszkania bo zapytał podejrzanie : Pan to też chyba nie tutejszy….?...
A czemu – zapytałem.
Bo dał mi pan pieniądze.
Daruje sobie rozważania o stołówkach miejskich w Krakowie gdzie wszystko jest na starym oleju bo nie mam ku temu pewności.
Daruje też to, że pozdrowiliśmy się, ja dałem mu radę by wracał do domu, a on stwierdził że domu nie ma, a mieszka w krakowskim pustostanie od 8 lat, i byłem smutnym parasolem.
Smutnym ale szczęśliwym trochę, że pomogłem.
Musimy się trzymać razem i sobie pomagać.
Ósmą już.
Kupiłem jakieś południowe siki i usiadłem przy jednej z drewnianych ław, których miejsce w ogrodzie a nie w lokalu, i zapaliłem papierosa.
W kącie zauważyłem zmiętą gazetę – dodatek zdaję się Dziennika – The Wall Street Journal.
‘Zapowiada się kompromitacja reformy systemu emerytalnego’
‘..ponad 1,8 mld pln trafi na podwyżki dla nauczycieki’
‘od wejścia do Unii wydaliśmy 15 mld euro dotacji’
‘pgnig staje do walki o dostęp do złóż ropy w Libii’
Był jeszcze świetny artykuł o nowym zarządzie Coca Coli i ich nowym prezydencie, bo mają takowe stanowisko, i o tym czy może się odbić to na cenach produktów i o tym, że Muchtar Kent - prezydent Coli – jest synem tureckiego emigranta i zaczął pracować w Coli w
Sprzeniewierzył wchuj kasy, handlował informacjami dotyczącymi posunięć zarządu Coli co miało wpływ na operacje na giełdzie papierów wartościowych…ale mu się udało i wrócił na stanowisko. Bo raz już był prezydentem, o czym nie wspomniałem.
Naprzeciw mnie siedziała grupka studentów z AGH, pewnych siebie, pewnych ideałów i tego, że jak dostaną inżyniera to nie będą się już martwić o prace, dziwkę - matkę i ojca alkoholika.
Przestało mi smakować piwo gdy zacząłem się zastanawiać, który z nich, jak skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz